Kolejna część psychoedukacji. Zapraszamy do rozwinięcia.

Szłam dziś nad Morskie Oko i pomyślałam o Was w drodze, gdy śnieg delikatnie prószył naszła mnie refleksja. Prawda od dawna znana, ale warto ją przypomnieć. Po części na skutek charakteru, a po części w wyniku bycia psychologiem – prowadziłam samoobserwację. Poniżej dowiecie się do jakich wniosków doszłam.

Ale zanim do tego dojdziemy zdradzę Wam, że prowadzę głównie tryb siedzący: praca bardziej „biurowa”, aniżeli fizyczna. Lubię spacerować, jednak nie za często mi się to zdarza.

Ostatnimi czasy zaczęłam z rana (na rozruszanie i przebudzenie się) wykonywać kilka ćwiczeń przy otwartym oknie – na mnie działa, rekomenduję. Nie musi to być 15-30 minut. Nie od dziś wiadomi, że każda minuta dłużej w łóżku jest na wagę Zaczęłam od 10-20 przysiadów i skłonów. Pewnie niejedna osoba sobie pomyślała, że taki ruch to nie ćwiczenia. Wyczynowo sportu nie uprawiam – nie da się ukryć jednak lepszy jakikolwiek ruch niż żaden. Teraz wykonuję kilka ćwiczeń więcej. Nie każdego ranka się udaję. Ale to nic ważne jest, aby coś ze sobą robić zwłaszcza, jeśli prowadzi się bardziej siedzący tryb życia i nie przepada za ćwiczeniami.

Bardzo ważne też jest, aby być z siebie zadowolonym i/lub pogratulować sobie po każdych ćwiczeniach – pozytywne wzmocnienie zwiększy szanse na ponowne ćwiczenia przy najbliższej okazji.
Zresztą przyznajcie sami – czy nie lepiej uśmiechnąć się do siebie, powiedzieć sobie coś miłego i dzięki temu zacząć pozytywnie nowy dzień niż wstać z negatywnymi myślami i wiązanką łaciny na ustach?

Dzisiaj zdarzyło mi się być w całkiem innych warunkach niż na co dzień: góry, śnieg i trasa nad Morskie Oko. Owszem asfaltem, jednak te ok. 18 km zrobiłam (i jestem z siebie zadowolona! Umysł wygrał nad ciałem – chociaż nie mam pewności czy jutro będę w stanie się ruszyć…). Często towarzyszy mi wiele myśli, analizuję w głowie różne sytuację, planuję najbliższą przyszłość, a dziś? Wiele odcinków przeszłam – tak po prostu, bez miliona myśli. Oglądałam pięknie wyglądające drzewa, przykryte białą pierzynką, spoglądałam na ludzi wracających znad Morskiego Oka, skupiałam się na oddechu, czułam jak płatki śniegu delikatnie opadają mi na rozgrzane policzki. I wiecie co? Ten stan bardzo mi się spodobał. (#MindFulness)

Gdy się ruszasz to:

  • Twoje ciało wydziela „pozytywne” hormony
  • Każda komórka Twojego ciała otrzymuje więcej tlenu
  • A jeśli nie jesteś zaprawiony(na) w boju (niczym ja) to nie starcza Ci zasobów na zawiłe przemyślenia – Twój organizm skupia się na dostarczeniu energii do mięśni, a myślenie zwalnia (chyba, że akurat uciekasz przed dzikim zwierzem biegnącym w Twoim kierunku to może pojawić się wyraźna, mobilizująca myśl “w nogi!”)

Nie od razu doświadczysz stanu spokojnego umysłu – potrzeba trochę wysiłku, dlatego polecam mniej intensywny wysiłek, ale dłuższy, aniżeli bardzo intensywny, ale krótki (jednak to jest bardzo subiektywna sprawa – rób tak jak Ci dobrze). Wysiłek pozwolił mi na doświadczenie teraźniejszości, bycie tu i teraz – w końcu życie dzieje się wyłącznie tu i teraz. To człowiek z uporem maniaka przypomina sobie przeszłość lub planuje przyszłość – nie żyjąc tak naprawdę nigdy…
Dodatkowym plusem jest to, że pewnie dobrze będzie się spało

Będąc w domu i nie mając możliwości wyjazdu (choćby „za miasto”) może być Ci trudniej zmobilizować się do ruchu (jeśli mało się ruszasz), bo z jednej strony masz już swoje nawyki, a z drugiej – z reguły znajdzie się coś ‘ważniejszego’. Ja jednak znalazłam na to sposób i chętnie się nim z Tobą podzielę

Przede wszystkim przyjmij do siebie myśl, że nie musisz zaczynać od długich dystansów ani ogromnego wysiłku. Kilka minut dziennie jest lepsze niż zero

Jak zmobilizować się do ruchu?

  • Jeśli masz do zrobienia drobne zakupy to zamiast jechać do sklepu – przejdź się
  • Jeśli masz możliwość zostawienia auta kilkadziesiąt/kilkaset metrów od pracy/szkoły – zrób to i rusz swoje 4 literki na zdrowie
  • Jeśli uwielbiasz słodycze, a chcesz je ograniczyć lub zmniejszyć ich wpływ na wzrost wagi to możesz zacząć od zasady „zero słodyczy w domu” – jeśli będziesz miał(a) na nie ochotę to IDŹ/BIEGNIJ po nie do sklepu
  • i nie ma mowy o kupowaniu całego worka!
  • Pij sporo wody (jak nie lubisz samej to możesz dodać soku z cytryny, listki mięty itp.), Twoje nerki będą miały co filtrować, a Ty będziesz miał(a) okazję często ruszać się do toalety

KONIECZNIE po każdym takim wyczynie – pogratuluj sobie lub powiedz do siebie (chociażby w myślach), że jesteś super albo że dajesz radę – cokolwiek pozytywnego, nawet jeśli teraz uważasz, że to głupie (dziwne, że jak się człowiek samobiczuje to nie jest mu tak łatwo wpaść na pomysł, że to głupie  to trochę kwestia naszego wychowania, jednak można to zmienić – nie wychowanie, ale sposób myślenia).

Jeśli macie dodatkowe pomysły jak wprowadzić więcej ruchu do swojego życia – podzielcie się w komentarzach  im większa baza sposobów tym lepiej,

W bonusie dodam sposób na zamartwianie się przyszłymi obowiązkami: gdy natłok myśli nie daje Ci spokoju zadaj sobie pytanie „Czy teraz mogę coś z tym zrobić?”, „Czy jestem w stanie i czy mam chęć zająć się tym teraz?” Jeśli odpowiedź brzmi NIE – to jaki jest sens się tym zamartwiać i podnosić poziom stresu? Czy nie lepiej wypocząć TU I TERAZ, a później ze zregenerowanymi siłami wziąć się za to zadanie? Nie twierdzę, że to łatwe, jednak warte wyuczenia się.

P.S.
Pozdrowienia z pociągu i do zobaczenia wkrótce

#RuchToZdrowie #SposobyNaStres #uważność